wtorek, 24 lutego 2009

23 luty – Sungbo Eredo, czyli atrakcje turystyczne Nigerii




Dzisiejszy plan mamy bardzo ambitny – znalezienie mało znanego w świecie zabytku Nigerii: Sungbo Eredo, czyli wg naszego przewodnika: największej budowli w Afryce zrobionej rękami człowieka, o długości ok. 160km i wysokości nawet do 7 pięter. Zaopatrzeni w takie informacje i lokalizację 'mniej więcej', jedziemy do miejscowości Ijebu-Ode, gdzie mamy podobno znaleźć Sungbo Eredo. Pytamy parę osób po kolei, niestety nikt nie słyszał o czymś takim. Tłumaczę, że ma to być wysoki mur, długi na 160km, więc chyba powinni wiedzieć o czymś takim. Po kolejnej nieudanej próbie udaje nam się znaleźć grupkę przy jednym ze sklepików, w której wiedzą o co nam chodzi i jeden z dziadków proponuje, że z nami pojedzie i pokaże nam drogę. Jedziemy więc we trójkę i rzeczywiście dojeżdżamy do miejsca, które oznaczone jest napisem Sungbo Eredo oraz firmowane nazwą ministerstwa turystyki. Lokalni tłumaczą nam, że jest to domniemany grób Królowej Saby, do którego rokrocznie pielgrzymi muzułmańscy i chrześcijańscy ciągną tysiącami, oddając jej hołd. Okazuje się, że kobiety nie mają tam wstępu i tylko Filip może wejść do świętego miejsca. Ja czekam przy aucie zabawiając wnuczkę jednego z lokalnych dziadków. Po 10 min. wraca Filip ze zdegustowaną miną. Nie ma śladu po żadnym murze – niskim, czy wysokim, tylko parę słupków otoczonych drutem. Część trasy trzeba pokonywać boso po dżungli, ale podobno dobrze się idzie. Pytamy obecnych tam panów jak to jest z tym murem. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Jak można zgubić 160km mur?? Jedziemy z powrotem do miasta i znów pytamy. Kierują nas w pewne miejsce 30km dalej, które odnajdujemy bez trudu, ale na miejscu zamiast 'wall' czyli muru widzimy 'war monument', czyli pomnik wojenny. Ale na szczęście obecny tam pracownik jakiegoś hotelu kojarzy nazwę Sungbo Eredo i tłumaczy nam, że to nie jest mur (faktycznie w przewodniku nie została użyta taka nazwa, jedynie 'budowla wysoka na 7 pięter'), a głęboki rów, który był zbudowany 1000 lat temu najprawdopodobniej w celach obronnych ówczesnego królestwa. Tłumaczy nam dokładnie gdzie go znaleźć. Jedziemy kolejne 30km i rzeczywiście znajdujemy zardzewiałą tabliczkę z nazwą Sungbo Eredo. Wchodzimy po spróchniałej desce w dżunglę. Tam ścieżka się kończy, bo zarosła różnymi zielskami. Nie mamy żadnej maczety, więc rękami przedzieramy się przez busz. Po kilku metrach widzimy jakiś rów, ale tak całkowicie zarośnięty, że właściwie gdybyśmy nie wiedzieli, że jest to robota tysięcy ludzi sprzed 1000 lat, to w życiu nie zwrócilibyśmy na to uwagi. Nawet zdjęć nie robimy, bo nie ma czemu.... I tak właśnie wyglądają atrakcje turystyczne w tak nieturystycznym kraju, jakim jest Nigeria. W Mali oczyścili by rów, podkreślając jego imponującą długość 160km oraz głębokość, zrobili obok jakąś rekonstrukcję dawnych zabudowań i kasowali grube pieniądze za możliwość podziwiania tego, a tutaj – nie dość, że mało kto z lokalnych wie, że coś takiego istnieje, a jak się już po wielkich trudach odnajdzie, to się okazuje, że nie warto było jechać 300km, żeby to oglądać...
Po dojechaniu do domu sprawdzamy stan licznika: nasza cała podróż od wyjazdu z domu wyniosła 20 482 km!! Jeszcze szykuje się dodatkowe 1200km, żeby zawieźć auto kupcowi, ale to już jakby poza licznikiem 'turystycznym'. Cóż, wszystko, co piękne ma swój koniec....

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trochę mnie zafrapowała Wasza wycieczka do tego dziwnego miejsca i po poszperaniu w necie trochę światła rzuca jak zwykle niezawodna angielska wikipedia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Sungbo%27s_Eredo

i ten link do dokumentu które wyjaśnia jeszcze więcej cóż to takiego jest:

http://cohesion.rice.edu/CentersAndInst/SAFA/emplibrary/49_ch09.pdf

K(&U)

Anonimowy pisze...

nastepnym razem wybierzemy sie tam z maczetaki i wysokimi butami! Inaczej nie ma szans sie tam przebic.

f