poniedziałek, 22 grudnia 2008

492$ PKB per capita!


Parę słów o samej Mauretanii. W porównaniu z Marokiem przeskok cywilizacyjny jest bardzo duży. Tutaj zaczyna się prawdziwa Afryka. PKB na mieszkańca wynosi tylko 492USD i tę biedę widać na pierwszy rzut oka. Droga była na razie w dobrym stanie, ale ludzie żyją znacznie biedniej, miasteczko, do którego przyjechaliśmy na początku bardzo kontrastowało z marokańskimi miejscowościami. Bieda wynika głównie z położenia geograficznego. Nie mają niestety bogatych zasobów naturalnych – w latach 70 i 80-tych część przychodu kraju stanowiło wydobycie rud żelaza i miedzi, ale w dzisiejszych czasach główna gałąź słabo rozwiniętej gospodarki to rybołówstwo. Pozostałością po tamtych czasach jest linia kolejowa z miejscowości, gdzie były kopalnie, po której jeżdżą najdłuższe pociągi świata – pojedynczy pociąg może osiągnąć nawet do 2,3km długości!!! Widzieliśmy tylko taki króciutki, 124 wagony, więc to był na ich realia mini pociąg. Kraj ma 1 mln km2 powierzchni, a zamieszkuje go zaledwie 3 mln ludzi. 75% tej powierzchni zajmuje pustynia. Ciekawy jest podział etniczny kraju: 1/3 stanowią 'biali' Maurowie, 1/3 Haratyni – czarnoskórzy potomkowie niewolników trzymanych przez Maurów oraz ostatnie 1/3 – inni czarnoskórzy mieszkańcy. Ciekawostka – w 1980 roku w Mauretanii było 100 tysięcy niewolników! Wtedy to niewolnictwo zostało przez rząd oficjalnie zakazane, ale podobno do dziś zdarza się, że Maurowie trzymają Haratyńskich niewolników. Oczywiście najbogatsza część społeczeństwa to Maurowie. Jak na razie samochody, które tutaj królują to Mercedesy 190, ale w takim opłakanym stanie, że nie wiemy jak one w ogóle się poruszają po drogach: poobijane, bez zderzaków, czasem błotników, świateł – totalne wraki. Tak na pierwszy rzut oka 8 z 10 samochodów to właśnie 190-tki.
A propos wczorajszego jedzenia, to na kolana nie powaliło. Kalmary całkiem smaczne, filet z soli trochę bezpłciowy. Za to sałatka z pomidorów, ogórków, oliwek, salaty, marchewki, mango i jeszcze jakiegoś warzywa, zrobiona na słodko, wyśmienita! Będziemy dalej próbowali owoców morza, co Wam skrzętnie opiszemy. Zapłaciliśmy wczoraj 5tys UM razem z napojami, czyli jakieś 15E. Na koniec dostaliśmy trzy porcje mikro herbatki, ale za to tak mocnej i słodkiej, że aż ciarki przechodziły. Tutaj tradycją i obowiązkiem jest wypicie trzech szklaneczek (w sumie to 1/4 szklanki była wypełniona herbatą z pianką). Pierwsza szklaneczka jest za życie, druga za miłość, trzecia za śmierć. Czwartej można już odmówić:)
Ruszamy właśnie w stronę parku narodowego podglądać ptaki. Prawdę mówiąc nie liczymy tam na internet, więc kolejna relacja prawdopodobnie dopiero ze stolicy Nawakszut w okolicach Wigilii. Jeśli nie będzie okazji to chcieliśmy Wam życzyć Wesołych i spokojnych Świat!