środa, 1 kwietnia 2009
30 marzec - Final countdown
Wszystko co dobre to się szybko, a w sumie nawet za szybko, kończy. Ale po kolei. Po wyjeździe Ali miałem główny cel, to znaczy sprzedaż Montka. Sprawa wyglądała na banalnie prostą, bo klient już był. Niestety trzeba było jechać do Kano, ale jednak lepiej pojechać te 1200km niż mieć problemy ze sprzedażą na miejscu. Oczywiście w Nigerii niektóre rzeczy są rzeczywiście proste, na przykład wypicie Guldera, tudzież inne aktywności z tej serii, ale biznesy już tak łatwo nie przychodzą. Po kilku dniach i wielu rozmowach z przyszłym nabywcą okazało się, że on jednak nie ma całej gotówki, a brat mieszkający w Lagos nie chce dołożyć reszty zanim nie zobaczy auta. Dla mnie to żaden problem, ale jakoś brat się nie potrafił do mnie wybrać na oględziny. Tak więc te wszystkie przysięgi na Allaha i inne cuda są nic nie warte. Taka właśnie jest Afryka, dużo gadać mało robić. Wszystko pięknie, ale ja nadal zostałem z Montkiem. Wiele osób oglądało samochód, mnie się jakoś strasznie nie spieszyło ze sprzedażą, więc nie paliłem się bardzo z obniżeniem ceny. Z moim poprzednim "nabywcą" umówiliśmy się na 775000 Naira. Wiadomo, że sprzedając samochód na miejscu, bez pokonywania żadnej trasy byłem skłonny "zjechać" z ceną. Mijały kolejne dni, wszystko ładnie pięknie. Życie nocne Lagos ma bardzo wiele do zaoferowania, więc czas mijał szybko. Lokale tutaj aż pękają od przepychu, najnowszych mercedesow i drinkow po 10E. W weekendy było balowanie, w niedzielę wypady na rybkę na plażę, rzeczywiście potrzebny relaks po tych wszystkich dniach podróży. Niestety czas zaczął gonić, a auto nadal stało. Dodatkowo przydarzyła się niesympatyczna przygoda. Jako, że mój kolega dostał nowe mieszkanie, to trzeba było zrobić przeprowadzkę i przewieść również Montka. Niestety na końcu drogi wyjazdowej ze starego mieszkania, zanim zacząłem skręcać w prawo, w prawe drzwi uderzył mnie samochód zaparkowany na poboczu, który właśnie postanowił ruszyć nie patrząc w lusterko. Oczywiście początkowo facet wiedział, że to jego wina, do czasu aż wyskoczyło 20 Nigeryjczyków, którzy naskoczyli na mnie, a jego przekonywali, że ja jestem winien i powinienem zapłacić za to! Wyrwali mi kluczyki ze stacyjki i sytuacja była bardzo nerwowa. Zwierzęca złość w ich oczach dała mi jednoznacznie do zrozumienia, że łatwo się nie wykaraskam. Na szczęście jechał z nami znajomy Nigeryjczyk Samuel, który pomógł wyjść cało z tej sytuacji. Pomimo, że znam realia, w tym przypadku się nie odzywałem, a może właśnie dlatego że znam realia! Wołanie policji w takiej sytuacji to samobójstwo, bo i my i ten drugi musielibyśmy zapłacić kupę kasy, a i tak nic by nam nie pomogli. Skończyło się tak, że pomimo winy tamtego, my musieliśmy jemu zapłacić. Wtedy zrozumiałem jak wygląda rasizm w stosunku do białych ludzi w nigeryjskim wykonaniu. W każdym razie Montek już wyglądał znacznie gorzej. Zderzak mu wisiał, od drzwi miał wielką szramę i wgniecenie. Rurę progową trzeba było oderwać. Jaka to była zła sobota. Do tego moi Niebiescy przegrali z Odrą mecz ligowy. Oj, musiałem odreagować. Gulder lał się w konkretnych ilościach, a ja marzyłem tylko o powrocie na Śląsk. Na szczęście po sobocie przyszła spokojna niedziela. Jakoś doszedłem do siebie. Pogodziłem się ze stłuczką, aczkolwiek wiedziałem, że będzie jeszcze trudniej sprzedać wóz. Do tego doszła opowieść znajomego, który wracając z pracy w korku został napadnięty przez Nigeryjczyka, który przyłożył do okna coś na kształt pistoletu. Najprawdopodobniej była to rakietnica, ale jakoś nie było chętnych, aby próbować czy była nabita. Każdy oddawał co miał. Znajomy oddal portfel, na szczęście miał bardzo starą komórkę, więc bandzior się tylko zaśmiał, ale za to lepszy model kierowcy już padł jego łupem. Kilkadziesiąt metrów dalej stała policja z kałachami, ale na skargi wielu osób, że wyżej bandzior z pistoletem rabuje, tylko się śmiali. Welcome to Nigeria my brother! Faktycznie - nikt nie mówił, że będzie lekko!
Nie można narzekać, bo są też momenty fantastyczne i nigdzie na świecie nie można przeżyć takich ekscesów jak w Nigerii. W sumie to powinien być kraj turystycznych sportów/atrakcji ekstremalnych. Adrenalina czasami tak uderza do głowy, że aż ciężko sobie wyobrazić. Poza tym to jest kraj, w którym wszystko wolno i nie ma żadnych racjonalnych zasad. Jedyna zasada to lokalna waluta NAIRA! Wróćmy jednak do tematu. Wspomniany wcześniej znajomy, który został napadnięty zaproponował pomoc w sprzedaży auta. We wtorek rozesłał maila, że jest Montek do kupienia. W środę byłem go pokazać i koleś okazał się mocno zainteresowany. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w piątek zadzwonił, że ma pieniądze i chce go kupić. Sfinalizowaliśmy sprawę bardzo sprawnie, aż się łezka w oku zakręciła jak nowy właściciel Montkiem odjeżdżał. Mam nadzieję, że będzie go szanował. W każdym razie umówiliśmy się razem na piwo i na pounded yam i egusi soup (lokalny przysmak). Mam nadzieję, że jutro uda się to spotkanie sfinalizować. Cena oczywiście była znacznie niższa niż początkowa, ale w sobotę wracam, więc już nie miałem czasu żeby czekać. Dzisiaj właśnie kupiłem bilet i nie ma już odwrotu. W niedzielę 5 kwietnia, po prawie 4 miesiącach poza domem będę na Silesia Superior, czyli na Górnym Śląsku! Mam nadzieję, że nie będzie jakiś wielkich przygód na lotnisku, to znaczy od razu dam w łapę tym cholernym przeszukiwaczom, żeby nie czepiali się pamiątek i nie grzebali w moich przechodzonych majtkach!
Dla fanów bloga dobra wiadomość. Zamierzamy wydać to w formie książkowej (dzięki niektórym za motywację), dodając sporo zdjęć i informacji praktycznych, typu ceny, noclegi, miejsca turystyczne. Dla każdego blogowicza, który się zgłosi bardzo chętnie wpiszemy się w książkę. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będzie publikacja!
Aha chciałem pozdrowić jeszcze kilka osób z Nigerii i bardzo im podziękować za to, że ten pobyt znów będzie niezapomniany:
Krzysiu (Lagos): dzięki za te wszystkie ekscesy, nocne eskapady, lokum i pomoc
Marek (Ibadan): dzięki za stare czasy, pysznego steka u Libańczyka i dzięki że jesteś
Hania i Mietek (Kano): dzięki za świetny czas w Kano, jeszcze raz przepraszam, że tak krótko
Maciek (Lagos): ty wieczny studencie, dzięki za wszystkie nocne wypady
Bożenka i Andrzej (Lagos): dzięki za miły czas na basenie, za świetne obiadki, wyjazd na plaże no i oczywiście za sprzedaż Montka
Samuel (Lagos): thanks for the parties, suya and help while having the accident
Mohammed (Abuja/Kaduna): thanks for accomodation in Abuja and your support
Andrzej (Lagos): dzięki za becksa tudzież heinekena (i tak najbardziej lubię Gulder)
Romek (Lagos): dzięki za plaże i wspólne piwko
Darek (Lagos): stary belfrze, dzięki za wspólne dyskusje i pamiętaj fizyka uber alles
Subskrybuj:
Posty (Atom)