sobota, 20 grudnia 2008

19 grudnia - Sahara Zachodnia











Wyruszyliśmy dzisiaj rano o 8:30 z Essaourii. Pilnowacz samochodu był na miejscu, więc załapał się na wcześniej obiecaną koszulkę. Cały czas kierujemy się na południe aby dotrzeć do Sahary Zachodniej. Naszym celem na dzisiaj jest Tarafiya, dystans do pokonania to około 750km. Trasa mija nam bardzo sprawnie, droga wije się górzystymi serpentynami, co nie pozwala na rozwinięcie większej prędkości. Wszystkie niedogodności są sowicie kompensowane przez otaczające widoki. Skaliste górki oblewane przez ocean, w pięknym słońcu, które nie daje się nam we znaki, gdyż powietrze jest bardzo rześkie i dmuchawa w samochodzie zupełnie wystarcza na komfortowe warunki w kabinie. Bardzo miło byliśmy zaskoczeni zachowaniem policjantów na drodze. Widząc zagraniczne numery, od razu kiwali ręką abyśmy kontynuowali jazdę bez zatrzymania. Oczywiście wszystko do czasu. Jechało się nad wyraz dobrze, kolejne miejscowości zostawały z tylu, a skaliste góry pomału zaczynały być zastępowane przez hamadę, czyli kamienistą pustynię. Wjeżdżając w pewnym momencie na zupełnie puste rondo, nie zatrzymałem się ponoć na rzekomym znaku stop. Oczywiście za rondem stał patrol żandarmów. Kazali zjechać na bok i po angielsku tłumaczyli moje przewinienie, do którego ja się oczywiście nie chciałem przyznać. Moja wersja, była taka, że na sekundę się zatrzymałem, ale z racji tego, ze było zupełnie pusto to zaraz ruszyłem. Policjanci widząc, ze nie kwapię się do wspomożenia ich budżetu i z uśmiechem na ustach wmawiam im twardo, że na 100% się zatrzymałem dali za wygraną i życzyli bezpiecznej podróży i zawracania większej uwagi na znaki drogowe. Kolejne patrole ograniczały się do spisywania danych z paszportu, ale na to byliśmy przygotowani wjeżdżając do Sahary Zachodniej. Wskaźnik paliwa Montka opadał bardzo powoli i postanowiliśmy dotrzeć na posiadanym paliwie do pierwszych stacji benzynowych na Saharze. Paliwo ma być tam znacznie tańsze, gdyż rząd marokański subwencjonuje podstawowe artykuły, w tym paliwo, żeby zachęcić Marokańczyków do osiedlania się na tym terenie. Rząd marokański zadeklarował się (co spowodowało zawieszenie broni w 1991 roku) do przeprowadzenia referendum dotyczącego przyznania niepodległości SZ. Od tego czasu ekspansywna polityka ma na celu osiedlenie się jak największej liczby Marokańczyków, którzy w referendum opowiedzieliby się za zostawieniem SZ w granicach Maroka. Zobaczymy, czy ten szatański plan się powiedzie.
Mieliśmy cały czas jeszcze 20-litrowy baniak w zapasie, więc powinniśmy spokojnie dojechać do stacji z tańszym paliwem. Montek jak dotychczas zadowalał się średnio 12,5 litrami na 100km. Dostaliśmy w miarę spójne informacje dotyczące pierwszych stacji na SZ. Jak się później okazało nie były za bardzo dokładne. Udało nam się dojechać wreszcie do stacji, a wskaźnik Montka pokazywał 772km przejechane na baku, co było naszym (albo raczej Montkowym) rekordem. Niestety okazało się, ze na tej stacji nie było paliwa bezołowiowego a następna jest oddalona o kolejne 20km. Postanowiliśmy pojechać dalej mając nadzieję, że nie będziemy musieli dolewać paliwa z naszej beczki. Udało się, i tym to sposobem ustanowiliśmy nowy rekord w spalaniu 10,6/100km. Bardzo rozsądnie patrząc na gabaryty samochodu oraz jego ładunek.
Po 13h jazdy dotarliśmy do Tarafayi. W miarę szybko znaleźliśmy jedyny „hotelik” w tym mieście. Bardzo przyzwoita cena – 7E za pokój dwuosobowy (Columbia ani NH to nie jest:). W jednej z relacji z podobnej trasy, którą mamy ze sobą, trzyosobowa załoga zrezygnowała z tego zakwaterowania twierdząc, że są tu fatalne warunki. Cóż, dla nas jest całkiem ok, szczególnie porównując niektóre miejsca w jakich nam było dane spać. Ot, taka niższa półka bez obrzydzenia (to w skali Daminy). W sumie oceńcie sami.....
Jutro ruszamy dalej. Odcinek podobny. Serpentyny jednak zostaną zastąpione piaskiem wydzierającym kawałki drogi.....

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

nic nie wiedziałam o tym, że mamy takich krajan w Rudzie,chciałabym wiedzieć wiecej o Waszych poprzednich wyprawach ale też o tym czy mogłabym także cos zrealizować.Jak wrocicie to Was znajde Maryla